Strona główna  |  Elektronika  |  Astronomia  |  Podróże O nas

 
     
       
     
 


Dziennik mojej wyprawy amerykańskiej 

(lato 2006)

 
     
        ..:: Przygotowania do podróży ::..

Pomysł zrodził się w zasadzie bardzo dawno, jeszcze przed Ukrainą, w formie wyprawy dookoła świata a'la Kinga & Chopin. Po powrocie z Krymu 'lekkie' okrojenie: w trzy miesiące przejechać obie ameryki wzdłuż, z północy na południe: od Alaski po Horn.
Kolejne cięcia i została tylko Ameryka Północna, a w zasadzie głównie Kanada. Tak właśnie mam zamiar spędzić moje ostatnie studenckie wakacje - powłóczyć się z plecakiem po bezkresnych równinach i wspaniałych górach kontynentu amerykańskiego.

W lutym czy jakoś w marcu wybrałem się z Michałem w góry Bystrzyckie, by sprawdzić możliwości przetrwania w ujemnych temperaturach śpiąc w namiocie. Próba wypadła pomyślnie: -10 stopni i żadnych problemów. Kolejne dwa miesiące były raczej czasem, kiedy nie myślałem o wyprawie, dopiero w maju zapuściłem watek na Hospitality Club, w celu znalezienia osobnika chętnego, tudzież dziewuszki chętnej, na wspólną tułaczkę. Odpowiedź dostałem od Matyasa, Węgra, i od tego czasu pomailowaliśmy sobie trochę.

Wizy! Najpierw do USA, gdyż planuję wylądować w Nowym Jorku, jako że opcja ta jest najtańsza. Telefon na 0-700 i tydzień później łapię stopa do stolicy. Pod ambasadą żadnych problemów. Wchodzę dokładnie o wyznaczonej telefonicznie godzinie. Rozmowa z urzędnikiem w okienku również bardzo sprawnie poszła.
USA: "O, widzę że Pan astronomię studiuje! Może chciałby Pan kiedyś pracować dla NASA?"
JA: "NASA jak NASA, w tej chwili jestem związany z projektem SSETI, z ramienia ESA - Europejskiej Agencji Kosmicznej..."
USA: chwila wahania... szczęka w dół i: " 10 lat!"

W ciągu tygodnia paszporcik ze świeżutką wizą zjawił się u mnie w domku, tak więc wyruszyłem ponownie do Warszawy, w zasadzie prosto z Krakowa, gdzie byłem na spotkaniu z Benedyktem XVI. Z wiza kanadyjską nie było tak łatwo jak z amerykańską. Pierwszego dnia się nie udało, bo okazało się, że tylko pierwsze 70 osób ma rozpatrywane wnioski tego samego dnia. Zostałem więc w Warszawie na noc, a wieczór spędziłem wraz z Jarkiem i Gretą, znajomymi z mojej podróży ukraińskiej. O 4:45 jakoś dowlokłem się pod ambasadę i... byłem pięćdziesiąty dziewiąty. Pierwszy delikwent stał tam już od 23:00 dnia poprzedniego.

Mając obie wizy w paszporcie przepchnąłem szybciutko sesję na Polibudzie, zostawiając dwa egzaminy z Astronomii na wrzesień.
I to w zasadzie tyle. Parę gratów do plecaka i w drogę!
 
     
     
  ...::: Zapraszam zatem do lektury :)  
  na razie tylko część III jest gotowa  
     
 


Część I - czyli jak dotarłem na Zachód...

Moje losy od wylądowania na amerykańskiej ziemi do wkroczenia na teren parku narodowego Waterton Lakes - czyli do pierwszego spotkania z Górami Skalistymi!










 
 
     
 



  Część II - Góry Skaliste...

  Górskie i autostopowe przygody w Waterton, Kananskis i Jasper...






 
 
     
 


Część III - "North to Alaska"

Droga na północ i dwa tygodnie na Alasce!






 
 
     
 



Część IV - Powrót na wschodnie wybrzeże

Czyli jak przemierzyłem z powrotem te kilka tysięcy kilometrów i jak znalazłem się na pewnym dachu w Calgary...
Ta część kończy się spotkaniem z rodziną w Ithaca, NY











 
 
     
 


Część V - USA

Ostatnie dni przed odlotem do Europy - leniwie spędzone wraz z rodziną w Voorhees.












 
 
     
     
 

ostatnia aktualizacja: 1 grudnia 2006

 
     
  Strona główna  |  Elektronika  |  Astronomia  |  Podróże O nas